Dokładnie 78 lat temu, 19 kwietnia 1943 roku Albert Hofmann, wynalazca LSD, odbył pierwszą w historii świadomą podróż z zastosowaniem tej niezwykłej substancji. Z powodu związanych z tym okoliczności i fascynującej historii, dzień ten jest w psychodelicznej społeczności do dziś świętowany jako Bicycle Day.
Hofmann pracował wówczas w zakładach chemicznych Sandoza, badając alkaloidy sporyszu i pracując nad wyprodukowaniem leku stymulującego krążenie i oddech z nadzieją na potencjalne wykorzystanie go w położnictwie. W 1938 roku wyprodukował dwudziestą piątą substancję z serii pochodnych kwasu lizergowego: dietyloamid kwasu lizergowego, w skrócie LSD-25. Substancja ta początkowo nie wzbudziła zbyt wielkiego zainteresowania wśród lekarzy i farmakologów i przez następne 5 lat niemal o niej zapomniano.
Nie zniknęła jednak z pamięci swojego twórcy, którego trawiło przeczucie, że może ona mieć jeszcze inne, niezbadane właściwości. Wiosną 1943 roku powtórzył syntezę LSD-25 i jego praca została nagle przerwana niespodziewanym uczuciem niepokoju i lekkich zawrotów głowy. Gdy udał się do domu i położył do łóżka, zapadł w – jak sam opisał – „całkiem przyjemny nastrój jakby odurzenia charakteryzujący się szczególnym pobudzeniem wyobraźni”. Hofmann domyślił się, że stan ten został spowodowany dostaniem się do jego organizmu substancji, nad którą pracował. Biorąc jednak pod uwagę stosowane w laboratorium zasady bezpieczeństwa, ilość roztworu, która mogła wniknąć do jego organizmu przez skórę musiała być naprawdę mikroskopijna. Musiało to świadczyć o niezwykle silnej mocy substancji.
„Wydawało się, że istnieje tylko jeden sposób, aby się o tym przekonać. Zdecydowałem się na eksperyment na sobie samym” – napisał.
Tak brzmi jego notatka z zaplanowanego przez siebie doświadczenia:
„Eksperyment na sobie samym
19 IV 43 16:20: 0,5 cm3 z ½-promilowego, wodnego roztworu winianu dietylamidu, doustnie = 0,25 mg winianu. Zażyte po rozcieńczeniu w 10 cm3 wody. Bez smaku.
17:00: Początek zawrotów głowy, uczucie niepokoju, zaburzenia w widzeniu, oznaki paraliżu, chęć śmiania się.
Uzupełnienie z dnia 21 kwietnia: Do domu na rowerze. Między godz 18:00 – 20:00 najpoważniejszy kryzys. (Zobacz raport specjalny).”
Hofmann był już przekonany, że dziwne doznania sprzed kilku dni były spowodowane przypadkowym zażyciem odrobiny LSD – tym razem objawy były podobne, lecz o wiele intensywniejsze. To wtedy zaczęła się legendarna wycieczka rowerowa, której nazwę Bicycle Day zawdzięcza upamiętniające ten dzień święto psychonautów. Hofmann poprosił swojego laboranta, aby asystował mu w drodze do domu, którą musieli pokonać rowerami – z powodu ograniczeń wojennych podróże samochodami były zakazane.
Jak wspomina: „W drodze do domu mój stan zaczął przybierać niepokojące formy. Wszystko w polu widzenia falowało i było zniekształcone jak w krzywym zwierciadle. Miałem również wrażenie bycia niezdolnym do ruszenia się z miejsca, choć – jak opowiadał mi później laborant – jechaliśmy bardzo szybko. W końcu, gdy cali i zdrowi dotarliśmy do domu, z trudem zdołałem poprosić mojego towarzysza o sprowadzenie lekarza domowego i przyniesienie mleka od sąsiadów”.
Pierwsze doświadczenie Hofmanna było dalekie od dobrego tripa – jego otoczenie przybierało groteskowe, przerażające formy, wszystko wydawało się poruszane niepokojem, a sąsiadka, która przyniosła mu mleko zdała mu się nieprzyjazną i podstępną wiedźmą. Wcale nie lepiej wyglądało to w świecie wewnętrznym, który zdawał się dezintegrować. „Zawładnął mną demon, który wziął w posiadanie moje ciało, umysł i duszę. (…) Substancja, z którą chciałem poeksperymentować, zwyciężyła mnie. Był to demon, który pogardliwie tryumfował nad moją wolą. Ogarnął mnie śmiertelny strach, że stanę się niepoczytalny. (…) Czyżbym umierał? Czy to było przejście?”
Kiedy na miejsce dotarł lekarz, nie stwierdził żadnych zagrażających zdrowiu objawów i nie widział powodów, by przepisywać jakiekolwiek lekarstwo. Po prostu odprowadził naukowca do łóżka i stał przy nim. Można powiedzieć, że był to pierwszy w historii tripsitting osoby pod wpływem LSD…
Kiedy niezwykły stan zaczął mijać, Hofmann odczuł głęboką wdzięczność za powracającą rzeczywistość. Mógł teraz podziwiać gry barw i kształtów, które widział pod zamkniętymi powiekami. „Kalejdoskopowe, fantastyczne obrazy przelewały się przeze mnie zmieniając, barwiąc, otwierając i zamykając się w kręgach i spiralach, wybuchając w różnobarwnych fontannach, łącząc i grupując w ciągłej przemianie”.
Następnego dnia Hofmann obudził się odświeżony, z czystym umysłem, czując się jak nowo narodzony, a świat wydawał się jak nowo stworzony. „Moje wszystkie zmysły wibrowały, będąc w stanie najwyższej wrażliwości, która utrzymywała się przez cały dzień”.
Z uwagi na „demoniczny” charakter pierwszego doświadczenia, chemik nie spodziewał się jeszcze wtedy, że substancja ta mogłaby kiedykolwiek być wykorzystana jako narkotyk służący przyjemności.
Dziś, po 78 latach doświadczeń tysięcy psychonautów i dzięki pracy licznych naukowców wiemy, czego się spodziewać po zażyciu danej dawki LSD – szczególnie pod względem fizjologicznym. Nawet przeżywając trudniejsze doświadczenie wiemy (lub można nam o tym przypomnieć), że po kilku godzinach się ono skończy. Wiemy też, że 250 µg – co w przypadku innych substancji jest niezwykle małą dawką – to konkretna ilość raczej niepolecana podróżnikom bez doświadczenia. Na podstawie tysięcy trip raportów wiemy, że pierwsza wycieczka Hofmanna była dość typowa – od początkowych oznak działania się substancji takich jak niepokój i chęć śmiania się, przez dezintegrację ego, po charakterystyczne wizualizacje i afterglow następnego dnia. On jednak tego wszystkiego nie wiedział – tym większe i bardziej zrozumiałe musiało być jego przerażenie. Można powiedzieć, że była to dla niego prawdziwa podróż w nieznane, która zapoczątkowała też wielką podróż w nieznane całego gatunku ludzkiego.
Stworzone przez niego narzędzie zafascynowało, zainspirowało i posłużyło transformacji całych rzesz ludzi, przyczyniło się do powstania oddzielnej subkultury, szerokiej zmiany światopoglądowej, odkryć naukowych, dzieł literackich, gatunków muzycznych i dzieł sztuki. Po psychodelicznym boomie lat 60. i 70. nastąpiły dekady represji politycznych. Dziś, w trawiącym planetę kryzysie klimatycznym i w epidemii chorób psychicznych, wracamy do badań naukowych i całkiem otwarcie i na poważnie zadajemy sobie pytanie „czy psychodeliki uratują świat”. Trudno wyobrazić sobie, jak wyglądałaby dziś nasza rzeczywistość, gdyby nie odwaga i naukowa ciekawość Hofmanna, która popchnęła go do tego eksperymentu na sobie samym.
Jedno jest pewne – byłoby o wiele mniej niezwykłych historii do opowiadania.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki “LSD… moje trudne dziecko“, Albert Hofmann, Wydawnictwo Cień Kształtu, Warszawa 2016 w przekładzie Krzysztofa Lewandowskiego.
Brak komentarzy