W artykule opublikowanym w ‘The Guardian’ Dr. Robin Carhart-Harris, szef Centrum Badań nad Psychodelikami w londyńskim Imperial College,
opisuje bieżący rozwój badań nad tymi substancjami w kontekście niewątpliwego wyzwania przed jakim stanął świat w obliczu pandemii COVID-19. Założone w 2019 r., dzięki 3 mln funtów dotacji, Centrum Badań nad Psychodelikami było pierwszym na świecie ośrodkiem tego typu. Parę miesięcy później, na uniwersytecie Johna Hopkinsa w USA powstał drugi taki ośrodek, ze znacznie większym budżetem. Samo powstawanie takich centrów badań odzwierciedla rosnące zainteresowanie mediów i świata nauki zastosowaniem psychodelików w dziedzinie zdrowia psychicznego. Powszechne obecnie poczucie izolacji, samotność, niepewność, a także żałoba związane z pandemią spowodowały w samych tylko Stanach zwiększenie ilości przepisywanych antydepresantów o 20%. W Wielkiej Brytanii popyt przewyższył możliwości produkcyjne, a ilość wypisanych recept się podwoiła. Niewątpliwie, jesteśmy świadkami kryzysu zdrowia psychicznego na niespotykaną nigdy skalę i raczej nie możemy się spodziewać szybkiej poprawy, patrząc chociażby na przyszłe koszty ekonomiczne COVID-19.
Jedną z przyczyn renesansu psychodelicznego, twierdzi Dr Carhart-Harris, są wielce obiecujące wyniki wielu badań nad terapią przy użyciu psylocybiny (substancja obecna w magicznych grzybach), które przeprowadzono w Imperial College. Terapia tajka okazuje się znacznie bardziej pomocna w depresji niż klasyczna sama psychoterapia i konwencjonalna farmakoterapia. W chwili obecnej przetwarzane są dane z badania porównującego na wielką skalę skutki klasycznych antydepresantów (SSRI – selektywny wychwyt zwrotny serotoniny) z terapią psylocybinową. Jak sugeruje Dr Carhart-Harris, wstępna analiza już teraz wykazuje spektakularne rezultaty.
Przez dziesięciolecia konwencjonalna farmakoterapia zdołała zdominować leczenie depresji pomimo bardzo często dotkliwych, czasem trudnych do zaakceptowania skutków ubocznych. Działanie leków typu SSRI polega na moderacji odpowiedzi systemu na bodźce stresowe, aczkolwiek nie jest to działanie lecznicze a raczej paliatywne i wymaga długotrwałej obecności leku w organizmie człowieka. Inaczej rzecz ma się z terapią psychodeliczną. Opiera się ona na psychologicznym przygotowaniu pacjenta, kilku sesjach z psylocybiną oraz integracji doświadczeń przy użyciu klasycznej psychoterapii. Dzięki zwiększonej przez psylocybinę neuroplastyczności mózgu dostajemy szansę na głęboką i trwałą zmianę. Taka sama szansa na przyspieszoną zmianę otwiera się także w innych ekstremalnych stanach, na przykład podczas traumatycznego przeżycia, duchowego uniesienia lub w doświadczeniu bliskim śmierci (Near Death Experience). Różnica jednak polega na tym, że do doświadczenia psychodelicznego podchodzimy przygotowani, jest ono do pewnego stopnia pod kontrolą, a także nasze nastawienie psychologiczne jest zupełnie inne. W przeciwnym razie użycie psychodelików może być szkodliwe a nawet niebezpieczne.
Wynik dobrze przeprowadzonej terapii psychodelicznej opisuje się często w terminach objawienia lub olśnienia. Pacjenci opisują uzyskanie pełniejszego obrazu rzeczywistości, zupełnie nowej perspektywy, wglądu we własny umysł i świat. Często doświadczają uwolnienia od psychicznego bólu, który towarzyszył im od zawsze, “zresetowania” albo kalibracji mózgu/umysłu. Ogólnie, ich przeżycia są całkiem odmienne od od efektów leków antydepresyjnych, takich jak na przykład bardzo częste odczucie wytłumienia emocjonalnego. Pacjenci po terapii psylocybiną odczuwają zmiany nie tylko pod postacią ustąpienia depresji, ale także odczuwają ogólne polepszenie jakości życia, dobre samopoczucie (a nie tylko brak objawów depresji), powrót możliwości odczuwania zadowolenia i przyjemności i normalne funkcjonowanie w sferze seksualnej.
W ciągu najbliższych pięciu lat, jak ma nadzieję Dr Carhart-Harris, terapia psylocybiną powinna zostać ogólnodostępna. Możliwe jest także, że zanim to nastąpi, będziemy mogli jej spróbować zanim formalnie zostanie zalegalizowana i uznana za formę terapii. Taką sytuację mieliśmy już z medyczną marihuaną- była dostępna w formie substancji leczniczej zanim oficjalnie została zalegalizowana. Terapia psyclocybiną, a także innymi psychodelikami, na przykład DMT, meskaliną, MDMA, istnieje już dziś w formie warsztatów lub ceremonii zarówno legalnie, w krajach które zdekryminalizowały psychodeliki, lub w ukryciu, nielegalnie w miejscach gdzie wciąż jeszcze prawo nie nadąża za rzeczywistością. Coraz więcej jest także inicjatyw i organizacji, które za cel biorą zmianę stanu prawnego. Najbardziej ambitnym programem wydaje się być Psilocybin Service Initiative w stanie Oregon, USA, gdzie proponuje się terapię psylocybiną nie tylko zalegalizować, ale także jeszcze w tym roku udostępnić jako formę leczenia oferowaną poprzez tamtejszy system zdrowia.
Pomimo rozwoju nauki w dziedzinie zastosowania substancji psychodelicznych, dla niektórych nie do pomyślenia jest oficjalne przyzwolenie na tego typu terapię. Stygmatyzacja zarówno samych psychodelików jak i problemów zdrowia psychicznego w naszym społeczeństwie to ogromne wyzwania na drodze do ogólnej dostępności.
Patrząc na lata 60 ubiegłego wieku, ruch hipisów i new age, można się spodziewać silnych prób zahamowania rozwoju tej dziedziny, zarówno formalnych, ze strony administracji i państwa, jak i ruchów obywatelskich i stowarzyszeń przeciwników psychodelików. W takiej sytuacji bezkrytyczni entuzjaści i kaznodzieje psychodelii mogą poważnie zaszkodzić postępowi, być może nawet bardziej niż przeciwnicy. Dlatego, bardzo ważne, kluczowe wręcz wydaje się bezstronne, beznamiętne i systematyczne zaangażowanie świata nauki w dalszych badaniach i rozwoju tej jakże obiecującej dziedziny.